Od Szczecina do Talina, czyli po co Ci nogi, kiedy masz cztery koła?

Nie jest tajemnicą, że niektóre skarby ukrywają się tuż pod nosem, a do innych trzeba trochę podjechać. A kiedy na horyzoncie pojawia się Talin z jego średniowiecznymi wieżami i brukowanymi uliczkami, to warto tę podróż odbyć w komfortowych warunkach. Tak więc, kiedy pewnego dnia postanowiłem zabrać ze sobą ósemkę przyjaciół na wyprawę przez Bałtyk, wybór padł na samochód. Ale nie byle jaki.

Zaczęliśmy od wizyty w “carnot cars”, która oferowała nam rozwiązanie na miarę naszych potrzeb. Spod Szczecina ruszyliśmy w stronę estonskiej stolicy na północy. Z pomocą mapy i GPS-a nasza trasa prowadziła przez Polskę, Litwę, Łotwę, a następnie Estonię. Szczególnie droga przez Parnu była malownicza i przyjemna, przypominając nam o bliskości morza.

Talin przywitał nas chłodnym, ale czystym powietrzem. Pierwsze wrażenie? Magiczne. Stare Miasto przypominało miejsce wyrwane z kart historii, z jego gotyckimi budowlami i kamieniczkami.

Dzięki wypożyczonemu samochodowi mieliśmy okazję odwiedzić nie tylko centrum Talina. Kierując się na zachód, odkryliśmy opuszczony Patarei, dawną twierdzę i więzienie z widokiem na Zatokę Fińską. Było to miejsce pełne historii i refleksji.

Następnego dnia postanowiliśmy pojechać na wschód, do Lasnamäe, gdzie odkryliśmy zupełnie inny Talin – nowoczesny i wielokulturowy. Zaskoczyła nas różnorodność kuchni i kolorowych rynków.

Ale cóż by to była za wizyta w Talinie bez odwiedzenia wieży Oleviste? Wspięliśmy się na szczyt, by podziwiać miasto z lotu ptaka. W oddali dostrzegliśmy nawet nasz samochód, czekający na kolejne przygody.

W drodze powrotnej, dzięki komfortowi naszego auta, zdecydowaliśmy się na kilka przystanków w małych estonskich wioskach, gdzie mogliśmy poczuć prawdziwy klimat kraju.

Podsumowując, czy warto zwiedzać wypożyczonym samochodem? Oczywiście, że tak! Dzięki niemu odkryliśmy zakamarki Talina, których byśmy pewnie nie zobaczyli, podróżując tradycyjnie. A carnot cars? Ich samochód spełnił wszystkie nasze oczekiwania. Jeśli więc myślisz o wyprawie w nieznane, pamiętaj o czterech kołach pod nogami. W końcu, jak powiedział Robert Frost: “Wybrałem mniej uczęszczaną drogę, a to zmieniło wszystko”.

Komentarze (Brak komentarzy)